środa, 6 czerwca 2012

Rozdział.10

Rukia schroniła się do swojego pokoju natychmiast, gdy weszli do pensjonatu. Ustalili czas spotkania, wiec miała prawię godzinę, żeby się przygotować. Ściągnęła z siebie warstwy ubrania i poczuła bolące mięśnie. marzyła o długiej kąpieli, ale stwierdziła, że starczy jej czasu tylko na krótki gorący prysznic.
Dokładnie godzinę później usłyszała pukanie do drzwi. Właśnie włożyła kolorowy sweterek do dżinsów. Otworzyła drzwi i zobaczyła Ichigo, też w ciemnych dopasowanych dżinsach i granatowej koszuli, która podkreślała czekoladowe cudowne oczy. Uśmiechnęła się i otworzyła szerzej drzwi.
- Jestem gotowa – odpowiedziała, się gając po torebkę.
- Zostaw, nie będzie ci potrzebna – odpowiedział. – Kolacja jest wliczona w pobyt, a później mam dla ciebie niespodziankę, wiec nie będziemy wracać do pokojów.
- To nie jest potrzebne.
- Jest obiecałem ci, że muszę się zrehabilitować. Zabierz kurtkę – uniósł rękę, żeby pokazać, że sam zabrał. – Czapkę rękawiczki też – dodał.
Wyszła za nim na korytarz.
- Rozumiem, że twoja niespodzianka wiąże się z wyjściem na zewnątrz.
Objął ją ramieniem.
- Zobaczysz.
Zjedli spokojną kolację w restauracji pensjonatu. Rukia wypiła dwa kieliszki wina, co ją bardziej rozluźniło, i zastanowiła się, czy wypije jeszcze jednego, ale uznała, że musi zachować pełną kontrolę w obecności Ichigo.
Po kolacji wyszli na zewnątrz. Obwiało ich rześkie wieczorne powietrze. Ichigo skinął głową w kierunku starszego mężczyzny, stojącego przy ławce. Po paru sekundach ciszę przerwał dźwięk dzwoneczków sań, zaprzężonych w konia.
- Och, Ichigo – pisnęła zachwycona. Czerwone sanie, przyozdobione na biało, miały przytulne, dwuosobowe siedzenie. – O rany, nie mogę uwierzyć, załatwiłeś przejażdżkę saniami!
Ichigo uśmiechnął się, zadowolony, że udało mu się tak ją zaskoczyć. Pomógł Rukia wsiąść i sam usiadł obok niej.
Woźnica podał koc, którym Ichigo okrył ich oboje, a później objął ją ramieniem i przytulił ją do siebie.
Rukia starała się nie myśleć o romantycznym aspekcie przytulenia się do niego w saniach.
-  Przepraszam, że taki byłem szorstkim dla twojego instruktora. Nie miałem zamiaru ci psuć popołudnia.
- Niczego nie popsułeś, nie mówmy już o tym.
- Jutro spędzę z tobą cały dzień.
- Nie musisz. Wiem, że przyjechałeś tu na narty.
- Lubię jeździć na nartach, ale doskonale spędzam czas z tobą.
Nie chciał przyznać, że głownie dlatego namawiał ją na przyjazd, żeby być z nią.
Jego odpowiedź zaskoczyła ją i odruchowo odpowiedziała:
- Ja też.
Wciągnęła zimne powietrze, zadrżała i przytuliła się jeszcze bardziej.
- Zimno ci? – spytał. – Zdaje się, że jest tu dla nas gorąca czekolada. – Sięgnął po termos, nalał napój do kubeczka i podał jej. – Ty pierwsza.
Rukia podmuchała na parującą w zimnym powietrzu czekoladę i spróbowała.
- Pyszne – powiedziała, oblizując się, i podała Ichigo.
Wolałby spróbować czekoladę na jej wargach, niż z kubeczka.
- Czy mówiłaś rodzicom, że wyjeżdżasz na weekend?
- Nie, skąd. – Powiedziała tylko Orihime, czego żałowała. Po radach przyjaciółki myślała tylko, jakby uwieść Ichigo. Oczywiście, wystarczyłoby zaprosić go do pokoju, jest dostatecznie inteligentny, żeby się domyślić dlaczego. – Gdybym im powiedziała, musiałabym dokładnie tłumaczyć z kim.
- Nie chciałeś im powiedzieć, że to zemną? – spytał Ichigo, nieco naburmuszony.
Dzwoneczki u sań, które wykonywały duży zakręt, zadźwięczały rozkosznie.
- Nie chciałam – przyznała. Rodzice słusznie stwierdziliby, że wyjazd z szefem to nie jest dobry pomysł. – Wiem, że to brzmi śmiesznie, ale bardzo mnie obchodzi to co moi rodzice o mnie myślą. A mogli to źle zrozumieć.
- Co? Że będziemy się bzykać?
- Ichigo! – Rukia żartem uszczypnęła go w kark po czym spoważniała. – Tak. Wyznają takie staromodne zasady. – Uważaliby, że zawiodłam ich zaufanie, gdybym zrealizowała swoje plany i uwiodła Ichigo, żeby zajść w ciąże. I złamać sobie serce. Oczywiście kochali ją i pokochaliby jej dziecko. – Przypominają mi, że Renji żeni się w przyszłym roku, a Hisagi spotyka się z kimś na poważnie i też pewnie się zaręczą.
- Niech zgadnę – Ichigo spojrzał na nią porozumiewawczo. - Rodzice chcą, żebyś ty też ułożyła sobie życie.
Skinęła głową.
- To stały temat rozmowy, gdy się z nimi widzę. Jakby troje wnucząt było im za mało. Czy twoi rodzice też ci suszą głowę?
- Nie widuje się z nimi dostatecznie często, żeby próbowali. Mój ojciec nie jest typowym dziadkiem.
- To szkoda – powiedziała cicho. – A mama?
- Nie kontaktowaliśmy się od pół roku.
- Pół roku? – Nie mogła sobie wyobrazić takiego stosunku do dziecka. Pewnie, że jej rodzice czasem ją denerwowali, ale wszyscy się kochali. – Próbowałeś z nią rozmawiać?
- Dzwoniłem parę razy, ale… Nic jej nie obchodzę. Nigdy nie obchodziłem – odpowiedział Ichigo, zdumiony, że wyznaje coś tak osobistego.
- Dlaczego tak mówisz? – spytała, pragnąc scałować smutek z jego twarzy.
- Zostawiła mnie, kiedy rozwiedli się z ojcem. Miałem w tedy dziesięć lat. Powiedziała, że ograniczyłbym jej styl życia.
- Och, Ichigo, tak mi przykro. Nawet nie potrafię sobie wyobrazić, jakie to musiało być straszne.
Nic dziwnego, że nie potrafił kochać, skoro sam nie zaznał miłości.
- Nie ma znaczenia. Nie rozpamiętuje tego.
Wiedział, w głębi serca, że nie mówi prawdy. Teraz zastanawiał się, biorąc pod uwagę głęboką wiarę Rukia w rodzinę i szczęście rodzinne na wieki, czy nie spróbować z nią. Była ciepła, kochająca, współczująca. A jeśli ją rozczaruje? Nie może pozwolić na to, żeby romantyczna przejażdżka saniami uderzyła mu do głowy.
- Och, Ichigo, spójrz, śnieg pada! – wykrzyknęła Rukia zachwycona, gdy śnieżne płatki zaczęły wirować wokół nich.
- Tak, popatrz – Ichigo się rozejrzał.
- Jak cudownie – szepnęła. – Te sanie, śnieg, wszystko jest takie… - słowa nie chciały przejść przez gardło, gdy na niego spojrzała.
- Romantyczne? – mruknął, kończąc jej myśli.
Płatek śniegu usiadł jej na nosie. Ichigo  zmiótł go rękawiczką. Nawet w tym zimnym Rukia pachniała łąką z kwiatkami. Jakby to była najbardziej naturalna rzecz na świecie, pocałował jej nosek, ścierając ostatni ślad płatka śniegu. Rozchyliła wargi i nie mógł się powstrzymać, aby jej nie spróbować. Przytrzymał jej wargę zębami.
- Ichigo… - chciała zaprotestować, ale już zdążył przesunąć językiem po jej ustach. Zlizała ten smak i poczuła w sobie jeszcze silniejsze pożądanie.
- Chcę cię tylko pocałować, Rukia – szepnął, jakby pytając o pozwolenie. – To tylko pocałunek. Komu to szkodzi?
„ Mnie”, pomyślała w duchu, ale przycisnęła usta do jego ust. Wiedziała, ze to szaleństwo, narażać swoje serce na taki ból. Jego wargi były chłodne, ale gorący język zawładnął jej ustami. Chciała być jak najbliżej niego, a on obrócił ją w swoją stronę i przycisnął do siebie.
Sanie przystanęły. Ichigo oderwał od niej usta, kiedy zorientował się, że przejażdżka skończona, stoją przed pensjonatem, a woźnica czeka, aż wysiądą.
Nie był pewien, co powiedzieć, ale uznał, że należą się jej przeprosiny. Tym czasem zanim cokolwiek powiedział, Rukia dotknęła palcem w rękawiczce jego ust.
- Dziękuję za ten wieczór był doskonały – szepnęła.
Było jasne, że planowała na tym zakończyć i było to zapewne słuszne. Pomógł jej wyjść z sań, po czym odprowadził do pokoju. Bez słowa weszła do środka, zamykając za sobą drzwi. Będzie piekielnie trudno znów iść samotnie do łóżka.

 - Ichigo!
Rukia wjechała krawędziami nart w sypki śnieg i się zatrzymała. Ledwo widziała Ichigo, stojącego poniżej, w połowie stoku. Przyłożył rękę do ust i coś do niej krzyknął, ale nie była wstanie usłyszeć co.
Puszysty śnieg, który sypał rano, zgęstniał i powstała nowa warstwa kilkunastometrowy puch. Było to piękne i jazda na nartach w takim śniegu sprawiała jej ogromną przyjemność. Znajdowała się na stoku dla średnio zaawansowanych, ale podczas ostatnich kilku zjazdów w gęstej śnieżycy nie wiedziała, dokąd zjeżdżali inni.
Miała nadzieje, że Ichigo na nią zaczeka, wiec spieszyła się ze zjazdem. Na stoku pozostali nie liczni narciarze. Proponowała przedtem Ichigo, żeby wcześniej wyruszyć z powrotem, ale on chciał wykorzystać czas na nartach do ostatniej chwili.
Kiedy prosił ją o zgodę na zmianę terminu lotu, żeby można dłużej pojeździć, nie miała serca mu odmówić.
Może nie był to taki zły pomysł, żeby odłożyć wyjazd. Widziała teraz Ichigo dokładnie i jechała wprost na niego, ale kiedy chciała zahamować pługiem, nie zdążyła i znów na niego wpadła, podcinając mu nogi. Wylądowała na nim i śmiejąc powiedziała:
- Łup, znowu. Przepraszam.
- Chcesz mnie upolować, co? – Ichigo rozśmiał się razem z nią. Zebrał garść śniegu i wepchnął jej pod szalik. Rukia pisnęła i zaczęła z trudem się podnosząc. Złapał ją w pasie i przygwoździł swoim ciałem w śniegu.
- Przestań proszę!
Była na jego łasce, ale nie narzekała. Podczas tego weekendu już wielokrotnie tarzali się w śnieżno białym puchu i za każdym razem znajdowała się pod nim. Podczas przejażdżki saniami kilka razy ją całował. Wiedziała, że nie powinna więcej do tego dopuścić, ale nie była w stanie tego uczynić. Za każdym razem, gdy ją całował, przychodziło jej do głowy, żeby go zaprosić do łóżka. Dotychczas oparła się pokusie. A dziś już wyjeżdżają. Za kilka godzin będą w domu.
Wszystko wróci do normy. Nic się nie stało. Oprócz jej załamanego serca.
- To mnie zmuś! – Spojrzał jej w oczy.
Przystanęła z nim walczyć, a on umieścił się na niej bardziej zdecydowanie.
- Masz jakieś ukryte złe skłonności – powiedziała, wydymając wargi.
Przesunął po nich językiem.
- Wiesz, że uważam to za bardzo seksowne – szepnął i pocałował ją w usta. Powolny, głęboki pocałunek, aż jęknęła.
Ichigo wypróbował się postanowieniu, aby jej nie dotykać. Całe szczęście, że ten weekend się kończy, bo gdyby zostali jeszcze jeden dzień dłużej to by wylądowali w łóżku.
- Ichigo – zmysłowo szepnęła, gdy się od niej oderwał.
Kusili się wzajemnie, ale nie rozmawiali o tym. Była to niebezpieczna lecz podniecająca gra.
- Mam ci pokazać moje złe skłonności? – spytał z diabolicznym uśmieszkiem. Przywarł do niej biodrami.
- Och, Ichigo brzydko się bawisz – zażartowała, ale widział w jej oczach zaproszenie. – Dość tego, musimy się zbierać. Śnieży coraz mocniej. Zaczynam się bać zjazdu w takich warunkach.
- Masz rację. – Wygramolił się, podał jej rękę i otrzepał śnieg z nich obojga. – Wracajmy.
Kiedy zjechali i oddali jej narty, weszli do pensjonatu. Przed recepcją zauważyli spory tłumek. Zatrzymali się, żeby posłuchać, o co chodzi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz