- Przecież znaleźliśmy jej szal na skraju parku. Były też wyraźne ślady walki, odciski stóp i kół powozu.
- Ale kto mógłby… - Ichigo urwał i z niepokojem spojrzał na Uryu. Przyjaźnili się przez całe życie, a Lili Ishida była dla niego prawie jak siostra. Urocza dziewczyna! Jeszcze kilka dni temu udzielał jej lekcji tańca, pomagając przygotować się do zaplanowanego na lato debiutu towarzyskiego. – Jestem pewien, że… - próbował jeszcze pocieszać Uryu, ale widząc zatroskane oblicze przyjaciela, zamilkł.
- Już sam nie wiem, Ichigo, po prostu nie wiem. – Uryu westchnął. – Lili jest taka młoda… Nie ma nawet jeszcze narzeczonego. Ale nawet gdyby miała, to przecież nie zabroniłbym się im widywać. Wiedziała, że może na mnie liczyć w każdej sytuacji. Jestem pewien, że nigdy nie uciekłaby z domu. Stad moje przepuszczenie, że została uprowadzona.
Ichigo nie wiedział, co odpowiedzieć. Bywał w świecie i zetknął się już z podobnymi przypadkami. Młode, piękne dziewczęta znikły nagle z domów rodzinnych i zdarzało się, że były potem brutalnie wykorzystane. Myśl, że mała Lili mógł spotkać podobny los, był wprost nie do zniesienia. Ichigo wyobraził sobie, co teraz musi przeżywać jego drogi przyjaciel, nie mówiąc już o rozpaczy matki Liliany.
- Nie możesz tracić nadziei – powiedział, kładąc dłoń na ramieniu Uryu. – Znajdziemy Lilianę. Masz na to moje słowo. Nie spoczniemy, dopóki twoja siostra się nie odnajdzie.
- A jeśli ona…?
Uryu nie ukrywał przerażenia, ale próbował nie dopuszczać do siebie myśli o tym, że jego siostrze mogło stać się coś naprawdę złego.
- Najpierw musimy ją odszukać – stwierdził Ichigo. – Nie wolno ci tracić wiary, że twoja siostra bezpiecznie wróciła do domu.
To nie mogła być prawda! To wszystko musiało się jej śnić. Co za koszmar! Jak przez mgłę widziała majaczące nad nią sylwetki ludzi. Leżała na ziemi, na płachcie krwistoczerwonego jedwabiu, ale gdzie się znajdowała? Czy to możliwe? Była w lesie, który tonął w głębokich ciemnościach i tylko srebrzyste światło księżyca zdradzało, że nie była tam sama. Nagle ktoś się nad nią pochylił. Wydawał się nieprzeciętnie wysoki, ale czy to nie halucynacja po środkach, które jej podali? Na chwilę odzyskała ostrość widzenia. Stał nad nią mężczyzna… zupełnie nagi. Co się z nią działo? Czy to sen, czy jawa? To musi być koszmarny sen… na pewno jest we własnym łóżku, bezpieczna. A jednak rzeczywistość wydawała się temu przeczyć. Czuła, że dzieje się z nią coś niedobrego. Podczas jednego z przebłysków świadomości dotarło do niej, że została porwana, że to, co się wokół niej dzieje nie było tylko senną marą. Chciała otrząsnąć się, wyrwać ze stanu odurzenia. Krzyknęła przeraźliwie i wstała, z trudem powstrzymując drżenie. Choć nie w pełni przytomna, przeczuwała śmiertelne niebezpieczeństwo. Instynkt kazał jej ratować się ucieczką. Nie miała pojęcia, jak się tu znalazła ani kim byli otaczający ją ludzie. Wiedziała jedynie, że musi im uciec. Jeśli ją złapią, czeka ją śmierć.
I jakie macie wrażenia po prologu nowego opowiadania, które miało być pod koniec roku. Ta moja niecierpliwość, która sprawiła, że dziś wstawiłam opowiadanie.